Dziś zaprosiłam na rozmowę Panią Magdalenę, która realizuje się jako nauczycielka w szkole podstawowej. Obecnie mój gość pracuje jako w klasach od pierwszej do trzeciej, czyli nauczanie wczesnoszkolne. Swoją karierę rozpoczęła już piętnaście lat temu w ciągu których poznała blaski i cienie swojego wymarzonego zawodu.
– Pani Magdaleno, dlaczego postanowiła Pani zostać nauczycielem?
– Już jako dziecko bardzo lubiłam bawić się z koleżankami w szkołę. Od wtedy też marzyłam, żeby zostać nauczycielką. Z czasem okazało się, że mam głowę do języków. Ich nauka dawała mi sporo satysfakcji. Kiedy ktoś pytał, co chciałabym robić, odpowiadałam, że chciałabym uczyć jakiegoś języka. Ostatecznie wybrałam francuski. – odpowiada z uśmiechem Pani Magdalena.
– Ciekawy wybór. Jaką ścieżkę kariery postanowiła Pani wybrać?
– Studiowałam filologię romańską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Niestety po reformie edukacji, po której zniknęły gimnazja, musiałam podjąć studia z edukacji wczesnoszkolnej, jeśli chciałam dalej pracować w szkole.
– Czy kiedykolwiek myślała Pani o innej karierze?
– Tak. Raz rozważałam inną karierę. W chwili, gdy dowiedziałam się, że w szkole podstawowej nie będzie języka francuskiego. Postanowiłam poszukać pracy w dużych firmach. Jednak mój mąż powiedział mi o swoich obawach i zrezygnowałam z tej możliwości.
– Czy może Pani powiedzieć, jakie to były obawy?
– W tamtym czasie mieliśmy dwoje małych dzieci. Mój mąż obawiał się, że pracując dla dużej firmy, jako tłumacz będę musiała przebywać w pracy przez dwanaście godzin.
– Wspomniała Pani o reformie edukacji. Jakie są Pani osobiste odczucia związane z reformą edukacji?
– Po części frustrację, a po części złość.
– Dlaczego?
– Przede wszystkim dlatego, że nikt nie myśli o konsekwencjach takich reform, zwłaszcza tych drastycznych.
– Jak Pani zdaniem wszystkie reformy wpływają na dzieci i młodzież np. ta ostatnia usuwająca prace domowe ze szkół podstawowych?
– Niestety, większość reform nie wpływa korzystnie na szkolnictwo. Jeśli chodzi o ostatnią reformę, to nie dotknęła mnie ona aż tak bardzo. Już wcześniej starałam się nie zadawać moim uczniom zadań domowych. Moim zdaniem, jeśli uczeń będzie chciał poćwiczyć w domu to, to zrobi. Program rzeczywiście jest przeładowany, a uczniowie nie mają czasu na hobby czy też odpoczynek.
– Pracuje Pani z małymi dziećmi. Jakim największym wyzwaniom stawia Pani czoła każdego dnia?
– Uważam, że największym wyzwaniem dla nauczyciela wczesnoszkolnego jest sprawienie, aby uczniowie polubili szkołę. Aby nie kojarzyła się źle, a na dalszych etapach edukacji mieli motywację do nauki.
– Czy to oznacza, że czuje Pani na sobie ogromną odpowiedzialność?
– O tak! – odpowiada Pani Magda – Odpowiedzialność jest ogromna. Moja klasa liczy 27 dzieci. Zawsze, czy to w klasie, czy w trakcie wycieczki, każdego dnia mam z tyłu głowy myśl, żeby nic się nie stało, żeby każde dziecko wróciło bezpiecznie do domu. Wiadomo, że każde dziecko jest największym skarbem dla swojego rodzica, a ja muszę je chronić każdego dnia.
– Praca w szkolnictwie podstawowym jest zapewne bardzo ciężka. Jakie obowiązki wiążą się z Pani stanowiskiem?
– To prawda. Praca w szkolnictwie na każdym etapie jest wymagająca. Obowiązków jest całkiem sporo. Od wypełniania wszelkiej wymaganej dokumentacji, po pracę wychowawczą i dydaktyczną.
– Jak to wygląda z pomocami dydaktycznymi? Czy są one dostępne w ramach programu, czy może musi Pani przygotowywać je samodzielnie?
– W dużej mierze muszę przygotowywać je sama. Staram się też urozmaicać dzieciom zajęcia, np. zorganizowałam pogadanki z Polakami, którzy mieszkają za granicą i opowiadają o swoim nowym kraju.
– O! To bardzo ciekawa inicjatywa! Mam nadzieję, że dzieciaki były zachwycone.
– Oczywiście! Moi uczniowie są bardzo ciekawi świata. Bardzo chętnie i z ogromnym zapałem przyjęli wiadomość, że będą mogli poznać rodaków mieszkających za granicą. Dzięki temu mogli bliżej poznać obce kraje, ich kultury i mieszkańców. Ponadto zapoznali się też z wyzwaniami, którym muszą stawiać czoła Polacy mieszkający za granicą.
– Czy poza podstawowymi obowiązkami zajmuje się Pani jakimiś innymi zajęciami?
– Tak. Jestem bardzo aktywna. Opiekuję się Małym Samorządem Uczniowskim. Prowadzę obowiązkowe zajęcia szachowe oraz dwa dodatkowe kółka Rummikub, oraz francuskie. Angażuję się w większość szkolnych inicjatyw. Dodatkowo też w szkole prowadzę zajęcia z języka polskiego dla obcokrajowców.
– Widzę, że jest Pani bardzo zaangażowana w życie szkoły i jej uczniów. Czy te wszystkie dodatkowe obowiązki są w ramach podstawowego wynagrodzenia, czy też jest Pani w jakiś sposób doceniana za swoją dodatkową pracę?
– Prowadzenie kółek jest liczone jako godziny nadliczbowe lub inaczej mówiąc nadgodziny. Wszystkie pozostałe zajęcia i inicjatywy są w ramach podstawowego wynagrodzenia.
– Ile czasu zajmuje Pani przygotowanie do zajęć, zarówno tych podstawowych, jak i tych dodatkowych?
– Szczerze mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Muszę jednak przyznać, że przygotowania są bardzo czasochłonne. Zawsze staram się wyszukać coś ciekawego, co zainteresuje moich uczniów. Często sama też tworzę materiały, gry i zabawy.
– Ile godzin pracuje Pani w szkole?
– Podstawowy wymiar godzin to osiemnaście godzin plus jedna godzina dostępności w tygodniu. Reszta to godziny nadliczbowe.
– Na co wykorzystywana jest ta dodatkowa godzina? Na zastępstwa, czy może spotkania z rodzicami i uczniami?
– To dodatkowy czas, kiedy jestem dostępna dla rodziców i uczniów.
– Czy zawsze uczyła Pani te same grupy wiekowe?
– Nie. W zawodzie pracuję już piętnaście lat. W tym okresie pracowałam na wszystkich szczeblach edukacji. Od przedszkola do liceum.
– Ostatnio wielu dyrektorów szkół zabroniło przyjmowania upominków od swoich podopiecznych np. z okazji Dnia Nauczyciela lub zakończenia roku szkolnego. Czy Pani też słyszała o takich praktykach? Być może sama spotkała się Pani z takim zakazem?
– 15 sierpnia bieżącego roku weszły w życie Standardy Ochrony Małoletnich. Jednym z punktów zawartych w tych Standardach jest zakaz przyjmowania upominków od uczniów. Osobiście również nie pochwalam takich praktyk. Zdarza się, że rodzice podpytują mnie o upominek. Mówię im wtedy, że lepiej, żeby za te pieniądze zorganizowali dzieciom jakieś ciekawe warsztaty.
– Bardzo oryginalna inicjatywa. Jakim wyzwaniom stawia Pani czoła każdego dnia? Czy miała Pani do czynienia z uczniami ze specjalnymi potrzebami nie tylko choroby, ale może zdarzyli się uczniowie wybitnie uzdolnieni lub wyjątkowo uciążliwi rodzice?
– W moim odczuciu w dzisiejszych czasach jest coraz więcej takich dzieci. Również wśród moich uczniów znajdują się i tacy, którzy otrzymali opinię z poradni pedagogiczno-psychologicznej. W minionych latach dołączyli również uczniowie z Ukrainy. Nie jest to proste prowadzić zajęcia dla 27-osobowej klasy, w której są uczniowie wymagający szczególnej uwagi. Jednak, jeśli ktoś chce, to zawsze znajdzie sposób. Niestety nie miałam jeszcze takiego szczęścia uczyć dziecko wybitnie uzdolnione, ale wszystko przede mną. Natomiast jeśli chodzi o rodziców, to uważam, że mam wyjątkowe szczęście. Zawsze chętnie ze mną współpracują, a także popierają praktycznie wszystkie moje pomysły. Nie mam problemu ze znalezieniem pomocników przy organizacji akcji szkolnych, zawsze są chętni do pomocy.
– Faktycznie ma Pani ogromne szczęście współpracując z takimi rodzicami. Natomiast praca z uczniami, którzy mają taki czy inny problem jest bardzo wymagająca i z pewnością czasochłonna. Czy w takich sytuacjach otrzymuje Pani jakieś wsparcie lub pomoc ze strony dyrekcji np. dodatkową osobę?
– Niestety musimy radzić sobie sami.
– A co z uczniami z Ukrainy? Starsi uczniowie pewnie mogą korzystać ze słowników lub telefonów, żeby wspomóc się w zrozumieniu lekcji, ale co z takimi maluchami? Z pewnością potrzebują więcej czasu, by przyswoić polecenia.
– Na szczęście małe dzieci bardzo szybko uczą się nowego języka. Zdarzył mi się uczeń, który już w dwa miesiące nauczył się ładnie mówić i czytać po polsku. Można też korzystać ze słowników i telefonów.
– Wspomniała Pani, że w klasie jest 27 uczniów. Czy sądzi Pani, że to optymalna liczba? A może mogłoby być tych uczniów więcej albo mniej?
– Moim zdaniem to bardzo dużo. W sezonie jesienno-zimowym, gdy wiele dzieci choruje, różnica jest odczuwalna. Myślę, że taką optymalną liczbą byłoby osiemnaścioro, maksymalnie dwadzieścioro dzieci. Chociaż przyznam szczerze, że moim marzeniem są piętnastoosobowe klasy.
– Rozumiem, że wtedy można poświęcić więcej uwagi każdemu uczniowi z osobna.
– Dokładnie. Chociaż i tak udało mi się wypracować system, aby każdemu uczniowi poświęcić chociaż chwilę. Jednak przy mniej licznej klasie tego czasu byłoby znacznie więcej.
– Ma Pani rację. Dzieci są obarczane dużą ilością materiału i muszą radzić sobie z nim same, bo nawet nie mają szansy zapytać nauczyciela o pomoc.
– Jak radzi sobie Pani z tak liczną klasą w trakcie wycieczek? Ile osób dorosłych zabiera Pani ze sobą dodatkowo?
– To zależy od rodzaju wycieczki, na którą się wybieramy. Jeśli planuję jakieś wyjście, wtedy idę sama z dziećmi. Natomiast jeśli wyjeżdżamy autokarem, to wtedy jest jedna dodatkowa osoba dorosła.
– Zabiera Pani wtedy nauczyciela czy rodzica?
– Bywa różnie, ale lubię współpracować z rodzicami.
– A jak rodzice reagują na Pani inicjatywy i prośby o pomoc? Chętnie się zgadzają czy narzekają?
– Zawsze prowadzę z rodzicami otwarty dialog. Nikogo do niczego nie zmuszam. Pytam, kto chciałby i miałby czas wyjść z nami na warsztaty lub pojechać na wycieczkę. Rozumiem, że rodzice też pracują i nie zawsze mogą pozwolić sobie na takie wyjście z klasą. Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś narzekający rodzic jak wszędzie.
– Wygląda na to, że jest Pani wspaniałą nauczycielką, zaangażowaną i sumienną. Czy Pani zdaniem wysokość wynagrodzenia jest adekwatna do powierzonych obowiązków, zdobytego wykształcenia oraz lat doświadczeń?
– Niestety nie widzę tego na mojej wypłacie. Oczywiście po ostatniej podwyżce jest lepiej, ale jeszcze sporo brakuje, chociażby przez wzgląd na odpowiedzialność, jaka na mnie ciąży.
– A czy czuje Pani, że nie jest doceniana?
– Tak. Głównie przez grupę rządzących. Uważam, że wprowadzona została taka nagonka na zawód nauczyciela, że chwilami czuję, jakby ktoś podcinał mi skrzydła. Zwłaszcza w chwilach, gdy czytam, że nauczyciele to nieroby czuję się zniechęcona i zdemotywowana.
– Czy jest coś, co powstrzymuje Panią od zmiany ścieżki zawodowej?
– Od początku wiem, że ten zawód to moje powołanie. Kocham swoją pracę. Uważam jednak, że jeśli tak będzie dalej, to wielu nauczycieli z sercem do tej pracy będzie rezygnowało z jej wykonywania.
– Czy wzrost Pani kwalifikacji wpływał na wzrost wynagrodzenia? Mam na myśli przebyte szkolenia i kursy.
– Niestety nie.
– Czy to znaczy, że ewentualna podwyżka może nastąpić po awansie zawodowym np. z nauczyciela mianowanego na dyplomowanego?
– Tak. Właśnie jutro jadę na rozmowę. Ogromnie się stresuję, ale muszę dać radę.
– Z pewnością! Widzę, jaka jest Pani zaangażowana w swoją pracę. Myślę, że wynik będzie pozytywny. Czekam na potwierdzenie.
– Dziękuję. Dam znać, jak poszło.
– Czy dodatkowo do wynagrodzenia doliczany jest dodatek w związku z ilością przepracowanych lat?
– Tak. Kwota obliczana jest procentowo, ale nie jestem pewna, w jaki sposób jest obliczana, czy za każdy rok, czy może jeszcze inaczej.
– Czy pracowała Pani kiedykolwiek w innym zawodzie niezwiązanym z pracą nauczyciela?
– Zaraz po studiach nie mogłam znaleźć pracy w szkole, więc zatrudniłam się w firmie francusko-polskiej, jako główna sekretarka. Odbierałam telefony z Francji, Chin, Niemiec, Anglii oraz wielu innych krajów. Posługiwałam się trzema językami. Przygotowywałam tłumaczenia, a także wykonywałam typowe dla sekretarki obowiązki. W okresie studiów dorabiałam też jako dekoratorka w jednym ze sklepów odzieżowych oraz jako kelnerka.
– Niesamowite. Oferowała Pani spory wachlarz usług. Czy uważa Pani, że któraś z tych prac była bardziej wymagająca od pracy nauczyciela? Pod każdym względem fizycznym, psychicznym lub emocjonalnym.
– Zdecydowanie nie. Żadna z nich nie była też aż tak interesująca. Pod względem fizycznym tylko bardziej wymagająca była praca kelnerki.
– Pracowała Pani na wielu stanowiskach, w wielu różnych środowiskach. Czy kiedykolwiek doświadczyła Pani dyskryminacji lub lekceważenia z jakiegokolwiek powodu? Jednakowo ze strony przełożonych, współpracowników, dzieci lub rodziców?
– Nie, nigdy taka sytuacja nie miała miejsca.
– Zastanawiam się, czy jest coś, co zaskoczyło Panią w pracy, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie?
– Z pewnością jestem pozytywnie zaskoczona współpracą z rodzicami. Wielu nauczycieli ciągle na nich narzeka, a ja mam bardzo pozytywne odczucia. Natomiast negatywnie zaskakuje mnie podejście ogółu do nauczycieli. Czasami jest bardzo krzywdzące i demotywujące.
– Naprawdę? Usłyszała Pani kiedyś jakieś niemiłe komentarze pod swoim adresem?
– Niestety. Całkiem niedawno miała miejsce taka sytuacja. Podczas wizyty u lekarza, gdy jedna z pielęgniarek usłyszała, że jestem nauczycielką, zachowała się bardzo niekulturalnie. Nawet w rodzinie komentują mój zawód. Wtedy zawsze mam jedną odpowiedź. Każdy mógł zostać nauczycielem.
– A w jaki sposób Pani zachęciłaby młodych ludzi, aby wybrali zawód nauczyciela?
– Szczerze mówiąc to bardzo trudne pytanie. Uważam, że to trzeba czuć. Jeśli ktoś czuje, że lubi pracować z dziećmi i młodzieżą oraz ma poczucie, że podoła wyzwaniom, to zdecydowanie powinien wybrać ten zawód. Odnajdą się w nim osoby kreatywne, pozytywnie nastawione do ludzi, które nie lubią rutyny. Tutaj każdy dzień jest inny i na pewno nie zaznają w pracy nudy.
– Czy chciałaby Pani dodać coś od siebie?
– Chyba nie. Podzieliłam się chyba wszystkimi swoimi odczuciami i spostrzeżeniami.
– Dziękuję za miłą i szczegółową rozmowę.
– Również dziękuję.
Pani Magdalena ma za sobą wiele lat doświadczenia jako nauczycielka. Podczas rozmowy mogłam dostrzec niegasnący płomień w jej oczach, gdy opowiadała o swojej pracy. Opowiadała o wszystkim z pasją i energią, która pobudza do działania. Rozmawiając z nią, można samemu poczuć te wibracje, które wysyła Pani Magdalena, przedstawiając swoje życiowe powołanie. Mam nadzieję, że dalej będzie z taką samą pasją realizować swoje kolejne projekty i wyzwania. Z całego serca życzę jej samych sukcesów i równie pozytywnych współpracowników oraz chętnych do pomocy rodziców.
Oczywiście, egzamin Pani Magdalena zaliczyła z wynikiem pozytywnym. Jeszcze raz gratuluję!